Aneta i Jan Kuroniowe

Aneta i Jan Kuroniowe

Aneta i Jan Kuroniowe

Aneta i Jan Kuroniowe

ona – prawniczka i cukiernik, on – ceniony kucharz, miłość do zwierząt mają zapisaną w genach, w ich domu mieszkają wyłącznie psy po przejściach

Przez dom rodzinny Jana przewinęło się kilka czworonożnych znajd, które potrzebowały pomocy. Była suczka Szakal, która trzy lata dochodziła do równowagi psychicznej i fizycznej, puchata Miniacz, a także porzucony na parkingu Toffi. We wspólnym gospodarstwie Anety i Jana nie mogło więc zabraknąć czworonogów, takich, które wymagają specjalnej troski. Ich pierwszym zwierzęciem była uratowana z pseudohodowli suczka w typie cavalier king charles spaniela Gapa, której zdjęcie znaleźli na Facebooku. Gapa miała około czterech lat i rodziła wielokrotnie w fabryce psów. Była potwornie znerwicowana, bała się mężczyzn. Niezrażeni niepowodzeniami opiekunowie sprawili, że jej stan psychiczny się poprawił, a na problemy żołądkowe Jan, uznany kucharz, przygotował dla niej specjalne lekkostrawne menu. Para przygarnęła także kolejną cavalierkę z interwencji, aby Gapa miała towarzyszkę. Figa mieszkała w chlewiku i przez trzy godziny trzeba było zmywać z niej błoto i odchody. Figa wpływała jednak destrukcyjnie na Gapę, więc para znalazła jej wspaniały dom z ogrodem i ma się tam świetnie. Kiedy trwały intensywne poszukiwania towarzysza dla Gapy, Aneta i Jan trafili na rozpaczliwe wołanie o pomoc w znalezieniu domu dla porzuconej w polu czekoladowej suczki, którą zajęła się fundacja Ananconda z Gorzowa. Fryga była bardzo wychudzona, odwodniona, w połowie wyłysiała. Miała poważny stan zapalny ucha środkowego, wypadały jej zęby.
– Chcieliśmy, żeby to był pies dorosły i po przejściach. Taki, który miałby marne szanse na adopcję – wspomina Aneta. Fryga była właśnie takim psem. Jan Kuroń przemierzył samochodem 720 km, aby przywieźć ją do domu. Szczęśliwie suczki nie tylko się polubiły, ale żywiołowa Fryga rozruszała Gapę, która nawet po raz pierwszy dała głos. Z chwilami kłapiącej zębami i warczącej suczki w przyjaznym domu zrobił się pies kanapowy, uwielbiający przytulanie i posłuszny.
Jesienią zeszłego roku Aneta i Jan adoptowali niewidomego szczeniaka, którego poprzedni właściciele prawdopodobnie pobili tak, że nie tylko miał połamane żebra i łapy, ale także stracił wzrok. Okazał się jednak cudownym, radosnym i mądrym nowym domownikiem, który świat widzi sercem. Aneta i Jan podkreślają, że psy po przejściach czasami nie są łatwe, czasami mają swoje lęki, przyzwyczajenia, ale warto okazać im cierpliwość. Nawet jeśli nie po dniu, czasami nawet nie po tygodniu, ale już po miesiącu może będą widoczne zmiany – na lepsze. – I warte są one więcej niż jakiekolwiek prezenty i skarby! – mówią.

9 komentarzy

Post a Comment